Twój czas to Twoja waluta i najcenniejszy zasób, który posiadasz. Ustaliliśmy to w trzech poprzednich wpisach serii “Czas jako zasób nadrzędny, każdego z nas.” Magia czasu, a w szczególności tego, który klasyfikujemy jako wolny, polega na tym, że posiada on zdolność kreacji wartości dodanej w każdym obszarze naszego życia. Dlatego twierdzenie Bena Franklina “Czas to pieniądz”, ma w sobie sporo racji, ale udowodniliśmy też, że im więcej pieniędzy posiadasz, tym mniej korzyści czerpiesz z każdej kolejnej zarobionej złotówki. Z drugiej strony, wadą czasu jest jego nieustająca płynność, nie możemy go powstrzymać, gdyż zarówno jego podaż jak i tempo wytracania są stałe. To znowuż powoduje dysproporcję w dystrybucji czasu wolnego. Doprowadzając do paradoksalnych sytuacji w których czasem jest go nam niezmiernie brak, a czasem przez jego nadmiar bezwzględnie go trwonimy.
Dlatego za niezbędne uważam zarządzanie czasem, chociaż minimalne. Nie mówię tutaj o wysublimowanych próbach optymalizacji, live hackach czy stricte naszej efektywności. Mam na myśli świadomość tego, jak istotne jest właściwe gospodarowanie tym zasobem.
Tyle tytułem wstępu – “Delegować, czy nie delegować? Oto jest pytanie!”. Parafrazując Hamleta, zapraszam do zapoznania się z pięcioma największymi i “najczęstszymi kategoriami błędów dnia codziennego” w zarządzaniu czasem, jakie było mi dane popełnić lub jakie popełniono w mojej obecności.
1.E-Commerce? A co to? Ja muszę dotknąć przed zakupem!
Efektem ubocznym komercjalizacji Internetu na początku lat 90tych było E-Commerce, Electronic commerce czyli handel elektroniczny. W 1995 roku narodził się Amazon oraz Ebay i od tego dnia nic już nigdy miało nie pozostać w handlu takie samo. Polecam książkę Scotta Gallowaya “The Four”, która w jednej czwartej jest poświęcona fenomenowi Amazona. Pada tam wiele ciekawostek liczbowych. To co mi najbardziej z nich zapadło w pamięć to fakt, że Amazon ma obecnie większe przychody niż 17 największych sieci detalicznych w Stanach Zjednoczonych, razem wziętych – uwzględniając w tym Wallmart!
W Polsce mamy Allegro, Ceneo, Olx i tysiące sklepów internetowych, a mimo to handel detaliczny wciąż dominuje nad elektronicznym, mówię rzecz jasna o sumarycznych przychodach. Oczywiście e-commerce z każdym rokiem zdobywa coraz to większy udział rynku, jednak mimo wszystko te liczby nadal są dla mnie zadziwiająco niskie. Link do raportu Gemius dla e-Commerce Polska za rok 2018.
Powody? Według w/w raportu są bardzo prozaiczne: chęć obejrzenia produktu przed zakupem, przyzwyczajenie do tradycyjnych kanałów sprzedaży, zbyt wysokie koszty dostawy, obawy o problemy z gwarancją i obawy o bezpieczeństwo płatności. Co najlepsze, przeglądając przedstawiony w raporcie profil ankietowanych moje zdziwienie osiągnęło punkt krytyczny, kiedy okazało się że 48% z 44% osób deklarujących “nie kupowanie w sieci” miało między 15 a 34 lat! Oznacza to, że statystycznie prawie co czwarty z moich znajomych nie korzystał zupełnie z dobrodziejstw e-commerce w 2018 roku!
2.Sam sobie poskładam te meble!
Powiem tak, osobiście uwielbiam i sprawia mi wiele frajdy składanie mebli. Może dlatego, że za każdym razem kiedy przeglądam instrukcję montażu jakiejś szafki z Ikei, staram się poczuć tak jakbym mógł wreszcie złożyć swój wymarzony zestaw Taj Mahal z Lego Architecture, którego sobie odmawiam co roku w urodziny od kiedy pojawił się na rynku i którego nie kupiłem w oficjalnym punkcie detalicznym Lego, znajdującym się przy Rockefeller Center w Nowym Jorku, mimo że miałem go w ręce, ale moja siostra obdarzyła mnie wtedy takim spojrzeniem, że grzecznie odłożyłem go na półkę, podobnie jak Falcon Millenium i kilka innych zestawów…
Dlatego właśnie traktuję składanie mebli jako substytut wspierający opór przed “absurdalnymi” dziecięcymi marzeniami! Koniec dygresji.
Nie zmienia to jednak faktu, że wiele osób tego nie lubi, nie potrafi, a i tak to robi. Kiedy piszę ten punkt mam przed oczami moich serdecznych przyjaciół którzy już jako przedstawiciele bardzo szanowanego zawodu, w celu oszczędzenia 10% wartości zakupionych mebli odmówili usługi montażu w zgodzie z dewizą “Sami se poskładamy!” Z tego co mi wiadomo trauma i efekty po tych kilku dniach pracy pozostały z nimi do dziś, ale co kilkaset złotych zaoszczędzone to zaoszczędzone!
3. Znajdę tańszą opcję!
Regularnie zdarza mi się na tym złapać – no bo i kto nie zrobił rendez vous po mieście w celu znalezienia najtańszego egzemplarza produktu, który planował zakupić? No ale Dawid, co jest złego w inwestowaniu swojego czasu w celu zaoszczędzenia kilkudziesięciu złotych? Przecież oszczędność to jedna z Cnot Pruskich! Grosz do grosza i będzie… no właśnie, kilka groszy. Pomijając tych z nas, którzy odnajdują radość w samym procesie szukania lub zakupy to ich pasja, czy zwróciliście uwagę jak łatwo popaść w paradoksalną pułapkę rozrzutności przy tego typu nieszczęsnych próbach oszczędzania? Wszystkiemu winien jest właśnie czas, który występuje tutaj jako koszt alternatywny w trakcie naszego przemieszczenia się do innego sklepu w celu zakupu tego samego produktu. Do tego dochodzą koszty paliwa lub komunikacji miejskiej. Na szczęście z rozwiązaniem przychodzą nam tutaj wyszukiwarki cenowe typu Ceneo, do których nomen omen przekonałem się zdecydowanie za późno w swoim życiu.
Nie dalej jak wczoraj podczas rozmowy ze znajomym anglistą rozważaliśmy fenomen sieci detalicznych specjalizujących się w sprzedaży sprzętów “RTV i AGD.” Jak łatwo się domyślić, w trakcie tej konwersacji padały stwierdzenia typu: “Jak to możliwe, że w erze Ceneo, ktokolwiek robi zakupy w tej czy w tej sieci.”, “Simillarweb pokazuje 50 milionów wyświetleń Ceneo, więc korzysta z niego pewnie zatrważająca większość Polaków.”, “Słyszałem, że kampania reklamowa z udziałem tej słynnej piosenkarki kosztowała tyle i tyle milionów, przecież to niemożliwe żeby to się dodawało pod kątem wskaźnika konwersji..” itd.
Tymczasem przeglądam raport, a tam takie rewelacje:
Co ósma osoba w kraju wskazała Ceneo jako jeden z trzech serwisów związanych z handlem elektronicznym, który przychodzi jej na myśl…. Nic dziwnego, że sieci z największymi marżami stać na obstawienie reklam telewizyjnych najpopularniejszymi artystami w kraju.
4. Pojadę samochodem.
Nie będę się tutaj rozwodził o skrajnych przypadkach tych z nas, którzy do dzisiaj jeżdżą do IKEI kilkaset kilometrów po meble, by później je samemu poskładać, a w rzeczywistości chodzi im tylko i wyłącznie o zjedzenie szesnastu “szwedzkich klopsików” w przysklepowej restauracji. Tylko o sytuacji w której przemieszczamy się samochodem na długich dystansach, w związku z planami oraz obowiązkami dnia codziennego.
Prowadzenie samochodu, w szczególności bez bluetooth, ma tę wadę, że jest prawdopodobnie jednym z przykładów najmniej produktywnej czynności w naszym życiu. Specjalnie uwypukliłem z tą “burżujską manierą” brak bluetooth, gdyż ta drobna funkcjonalność w znaczącym stopniu może zmienić bezproduktywny czas w neutralny. Chociażby dzięki Audiotece, Audible, Blinkist czy jakiejkolwiek aplikacji dającej dostęp do podcastów tematycznych.
Nie zmienia to faktu, że nawet jeśli zajmujemy sobie czas merytorycznym słuchowiskiem, to wciąż podróż samochodem często okazuje się nieefektywnym rozwiązaniem z finansowego, czasowego czy stricte efektywnościowego punktu widzenia. Weźmy na przykład trasę Koszalin – Warszawa, Google mówi 5:40, 523 km. Moje auto na tej trasie spali około 7l ropy, przy cenie za litr 5,20 PLN. Szacowany koszt przejazdu wyniesie 190 pln (dla uproszczenia nie uwzględniam kosztów eksploatacji samochodu). Dla porównania, najdroższy pociąg, Pendolino pokonuje tą trasę w 5:13 minut i kosztuje 177pln. Oszczędzamy czas, pieniądze, zyskując na bezpieczeństwie, nieporównywalnym komforcie samego przejazdu jak i czasie wolnym w trakcie przejazdu, do zagospodarowania według własnego uznania.
5. Sam sobie posprzątam, poprasuję, ugotuję…
Mówi się, że życie “w biegu”, uwarunkowane jest współczesną specyfiką współżycia społecznego. Tak naprawdę jest ono rezultatem setek naszych drobnych decyzji, które podejmujemy każdego dnia. Jeżeli nie poświęcisz chwili na analizę czynności, które codziennie wykonujesz, nie jesteś w stanie zoptymalizować tych procesów i najzwyczajniej w świecie “zwolnić.”
Jeżeli w Twoim własnym subiektywnym odczuciu żyjesz w dobrobycie, stać Cię na to żeby odkładać część zarabianych pieniędzy, masz możliwość czerpać dodatkowe zyski z prac pobocznych, nadgodzin lub prowadzenia po godzinach swojego biznesu, ale nie masz przez to “na nic czasu” to poza czterema wcześniej wymienionymi live hackami, zacznij delegować i to delegować na potęgę.
Żebyście nie zrozumieli mnie źle, ja nie hołduję filozofii nieustannej gonitwy za pieniądzem. Nie wynoszę go na piedestał w swoim życiu, ani nie namawiam do tego innych. Po prostu wiem, że gro z Was bardzo ciężko pracuje, robicie to z przeróżnych pobudek: ambicjonalnych, hobbystycznych, z poczucia obowiązku, z chęci poczucia kontroli, bo lubicie żyć zamaszyście, bo macie marzenia, których finansowanie kosztuje majątek – nie o tym jest ten wpis. Chodzi o to, że jeśli przeznaczasz dużą część swojego życia na pracę, to aby nie zaniedbać rodziny, przyjaciół, swego zdrowia lub pasji, potrzebujesz znajdować oszczędności czasu wolnego wszędzie gdzie się da.
Nie prasuj sam sobie koszul! Kiedy ostatnio sprawdzałem ceny takiej usługi w Warszawie, to zapewnienie 20 wypranych i wyprasowanych koszul to koszt 150pln. Czas oszczędzony w moim przypadku, gdybym sam się tym zajął i chciał aby jakkolwiek one wyglądały to przynajmniej 20 minut na koszulę, czyli ponad 6,5 godziny. Pani sprzątająca, to koszt w zależności od miasta, ale przyjmijmy, że przedział 60 a 150pln za wizytę. Cztery sprzątania w miesiącu, oszczędność czasu 8 godzin lub więcej. Catering dietetyczny, to trochę droższa zabawa, ale dalej uważam za konieczne chociaż rozważenie tej opcji w dni pracujące. Statystycznie musimy nadpłacić, ponad koszty produktów żywieniowych, w okolicach 20-50pln dziennie za dopasowaną do nas ofertę. Uzależnione to jest od preferencji, alergii i kaloryczności. Jeżeli chodzi o szacowaną czasochłonność tradycyjnego gotowania, to wpływa na nie wiele czynników, ale uważam, że wciąż mało kto jest w stanie przygotować sobie posiłki na cały dzień szybciej niż w 45minut. Nie zapomnijmy o czasie potrzebnym na zakupy spożywcze, przyjmijmy 1,5 godziny tygodniowo.
Jeżeli zsumujemy te szacunki to uzyskamy przynajmniej 35,5 godziny w cenie 790 – 1750pln. Przedział kosztu godzinowego dla naszego przykładu wyniesie w takim razie między 22,25pln a 49,30pln.
Na tym zakończę czwartą część serii “Czas jako zasób nadrzędny.” Myślę, że za kilka tygodni lub miesięcy do niej wrócę dopisując kolejne rozdziały.
Jeżeli macie swoje “sztuczki” na codzienną oszczędność czasu lub przykłady jego skrajnej niegospodarności to podzielcie się proszę nimi w komentarzu. W międzyczasie zapraszam do zapisania się do newslettera, w ramach którego otrzymasz przedpremierowo dostęp do analizy “Czy w 2019 roku przepłacę za swoje M.”
Z góry dziękuję za zaufanie.
Pozdrawiam
DP.
PS Dziękuję za pierwsze 100 subskrypcji Newslettera!
Droższe mieszkanie w centrum vs tańsze mieszkanie „kilka” km od centrum.
Oszczędność czasu i pieniędzy na dojazdach. Z drugiej strony częstsza pokusa żeby wychodzić na miasto 🙂
Bardzo celna uwaga! Był to jeden z moich „punktów zapasowych.”
Moim zdaniem delegowanie takich prostych obowiązków domowych jest korzystne pod warunkiem że pracuje się dużo i zarabia się w przeliczeniu na godzinę ponad 50 zł tak na oko. W innym przypadku jest to raczej nie opłacalne ani czasowo ani finansowo. Ale to tylko moje zdanie 🙂
W mniejszych miejscowościach wydaje mi się, że delegacja chociaż części obowiązków jest warta ozważenia już przy mniejszej płacy godzinowej, ze względu na to że koszt wykonania przekazywanych płac jest sporo niższy, niż w dużych ośrodkach miejskich.
Świetny wpis!
Chętnie podrzucę go tym moim znajomym, którzy do dziś nie rozumieją jakim cudem „taniej” wyjdzie mi podrzucić auto do mechanika na wymianę klocków, niż samemu zamawiać odpowiednie przez internet, odbierać przesyłkę a potem grzebać Bóg tylko wie ile, nie mając pewności czy nic nie spartaczyłem przy montażu.
Dzięki Jakub!
Właśnie wbiłem przed godziną. Przeczytałem pierwszy post, potem kolejny, w końcu doczytałem całą resztę…
No Panie Prezesie…
… Muszę przyznać, że masz Pan całkiem przyjemne pióro.
Pisz częściej, a częściej będę tutaj wpadać!
Z powyższym Rafałem się nie zgadzam. Co do jeżdżenia autem – teraz wszystko się uber’nizuje. Takie najmowanie autek na godzinkę/kilka będzie niebawem powszednością, gdy ludzie oswoją się z blablacarem, innymi serwisami.
Tam – być może maniera manierą – również za niedługi czas nie będzie nietaktem po prostu przywitać się, popytać kim jest przewożąca osóbka, po czym uprzedzić, że musisz popracować w spokoju.
🙂
Zatem Ty Dawidzie dalej jeździj po świecie i nie zapominaj o wpisach!
Dziękuje za miłe słowa! Co do częstotliwości pisania, to przy obecnych obowiązkach będę się starał utrzymać częstotliwość 1 wpisu tygodniowo.
Blabla car, to faktycznie nie rozpatrzyłem jednego z flagowych rozwiązań „sharing economy”, trochę celowo. Przyczyna była prosta, w trakcie takiego przejazdu często jesteśmy zobligowani do casualowej rozmowy – nie twierdzę że to źle, w tym wpisie rozpatrujemy jednak jak możemy być bardziej produktywni/mieć więcej czasu do dowolnego zagospodarowania. Kolejna sprawa to kwestia komfortu podczas przejazdu. Umyślnie przyrównałem koszt podróży samochodem do najdroższego pociągu, ze względu na to że Pendolino oferuje nieporównywalną jakość przewozu do żadnego innego środka transportu.
Mimo że przykład był skrajny, wciąż pozostawał wyborem uzasadnionym ekonomicznie. Zamiarem było uwypuklenie wad przemieszczania się samochodem.
Delegowanie jest ok, ale pod jednym warunkiem – faktycznie czujemy brak czasu. Bo jeśli stwierdzimy „zarabiam ponad 50zł/h – od dzisiaj deleguję wszystkie prace kosztujące mniej” to szybko może się okazać, że zaoszczędzony czas jest marnowany (dodatkowe godziny na Netflixa, itp.), a koszty delegowania, chociaż jednostkowo niewielkie, sumują się do całkiem pokaźnej kwoty, która umożliwiłaby spełnienie jakiegoś celu życiowego (wymarzony wyjazd, zegarek, nowy telefon). Lub po prostu zwiększyłyby nasze koszty życia do poziomu, w którym przestalibyśmy czuć komfort psychiczny posiadania miesięcznych przychodów znacznie przekraczających wydatki.
Dziękuję za opinię Emsi! Zgadzam się z Tobą w 100%, dlatego właśnie napisałem:
(…) masz możliwość czerpać dodatkowe zyski z prac pobocznych, nadgodzin lub prowadzenia po godzinach swojego biznesu, ale nie masz przez to “na nic czasu” to poza czterema wcześniej wymienionymi live hackami, zacznij delegować i to delegować na potęgę.
Ja zoptymalizowalam czas spędzany na przygotowaniu posiłków zmieniając styl odżywiania. Na co dzień stosuję post przerywany, czyli 1 do 2 posiłków dziennie. Wbrew pozorom mam wiecej energii i lepszą odporność niż gdy przyjmowalam kilka posiłków na dobę i więcej czasu 🙂
Post przerywany to bardzo skuteczny lifehack, zarówno z punktu widzenia oszczędnosći czasu jak i samopoczucia :).
No i kwestia jeszcze obowiązków domowych (gotowanie, sprzątanie) czy dojazdów autem a ilość domowników. Np. im więcej osób razem jeździ tym taniej wychodzi jednostkowy przejazd. Optymalizacja wspólnych przejazdów autem z domu do pracy/szkoły i z powrotem daje naprawdę duże oszczędności.
Optymalizacja to alternatywa dla delegacji :).
Delegowanie prasowania koszul było jednym z moich pierwszych objawień, które były przedmiotem wpisu 😉 W życiu mecenasa nie do przecenienia!